Mam problem z tym filmem. Bo z jednej strony - świetne aktorstwo i piękne zdjęcia - z drugiej - no właśnie... To kolejny film po "Pokłosiu", który pokazuje, że Polacy zabijali Żydów. I nie ma co ukrywać - to z tego powodu film jest tak doceniony w Europie. Kwestia żydowska jest teraz modnym tematem.
Do tego główny wątek powołania Idy nie jest - z perspektywy osoby wierzącej - przedstawiony głeboko, choć rozumiem, że zsekularyzowany świat może go doceniać.
sobota, 20 grudnia 2014
środa, 17 grudnia 2014
Człowiek w poszukiwaniu sensu
Sens można odkrywać głeboko w sobie, w drugim człowieku i w liturgii.
W sobie - to relacja z Bogiem, głos sumienia. Chyba dość uważnie słuchałem głosu sumienia w moim życiu. Nawet jeśli sumienie wskazuje błędnie, jest zepsute, należy go słuchać. I to potwierdza pewne trudne decyzje w moim życiu. Pierwsze, że przyłączyłem się do niektolickiej wspólnoty, ponieważ tam rozpoznawałem prawdę i drugie: epizod ateistyczny z podobnych motywacji. W spadku po pierwszej z tych decyzji mam chorobę psychiczną. Natomiast jeżeli sumienie nakazuje coś, za co jest ekskomunika, to należy i tak go słuchać. W tym układzie abp Lefebvre a może nawet i Luter byli ludźmi sumienia i czynili słusznie. Z tym, że dla chrześcijanina jest to instancja przedostatnia, ostatnią jest Bóg. Człowiek sumienia jest człowiekiem wolnym - nie da się go zaszufladkować przez ideologię - konserwatysta, liberał itd. On wybiera z różnych prądów to, co dobre, nie jest żanym "-istą". Przykład: św. Jan Paweł II krytykowany i z prawa i z lewa.
Relacje z drugim człowiekiem. Sens jest w miłości, w działaniu ukierunkowanym na rozwój ku dobru drugiego. Rozwój będzie nawet w Niebie prawdopodobnie. Chodzi o taką troskę "chcę, abyś był, był bardziej".
Liturgia. Liturgia jest działaniem bezcelowym, ale głęboko sensownym. Dzisiejsze czasy są tak mocno zorientowane na cel, że sens często umyka. Cel porządkuje życie, ale ważne jest, by we wszystkim szukać sensu. Liturgia jest tylko dla Boga, choć własnie Bóg też jej nie potrzebuje. Tak jak dzieci się bawią dla samej radości zabawy, jak zakochani spotykają się po to, aby po prostu być ze sobą, tak liturgia jest celem sama w sobie. Eucharystia, inne sakramenty, brewiarz.
To wszystko na podstawie rekolekcji u oo. dominikanów we Wrocławiu - 14-17 XII 2014r. Prowadzący: o. Kuśmierski OP.
W sobie - to relacja z Bogiem, głos sumienia. Chyba dość uważnie słuchałem głosu sumienia w moim życiu. Nawet jeśli sumienie wskazuje błędnie, jest zepsute, należy go słuchać. I to potwierdza pewne trudne decyzje w moim życiu. Pierwsze, że przyłączyłem się do niektolickiej wspólnoty, ponieważ tam rozpoznawałem prawdę i drugie: epizod ateistyczny z podobnych motywacji. W spadku po pierwszej z tych decyzji mam chorobę psychiczną. Natomiast jeżeli sumienie nakazuje coś, za co jest ekskomunika, to należy i tak go słuchać. W tym układzie abp Lefebvre a może nawet i Luter byli ludźmi sumienia i czynili słusznie. Z tym, że dla chrześcijanina jest to instancja przedostatnia, ostatnią jest Bóg. Człowiek sumienia jest człowiekiem wolnym - nie da się go zaszufladkować przez ideologię - konserwatysta, liberał itd. On wybiera z różnych prądów to, co dobre, nie jest żanym "-istą". Przykład: św. Jan Paweł II krytykowany i z prawa i z lewa.
Relacje z drugim człowiekiem. Sens jest w miłości, w działaniu ukierunkowanym na rozwój ku dobru drugiego. Rozwój będzie nawet w Niebie prawdopodobnie. Chodzi o taką troskę "chcę, abyś był, był bardziej".
Liturgia. Liturgia jest działaniem bezcelowym, ale głęboko sensownym. Dzisiejsze czasy są tak mocno zorientowane na cel, że sens często umyka. Cel porządkuje życie, ale ważne jest, by we wszystkim szukać sensu. Liturgia jest tylko dla Boga, choć własnie Bóg też jej nie potrzebuje. Tak jak dzieci się bawią dla samej radości zabawy, jak zakochani spotykają się po to, aby po prostu być ze sobą, tak liturgia jest celem sama w sobie. Eucharystia, inne sakramenty, brewiarz.
To wszystko na podstawie rekolekcji u oo. dominikanów we Wrocławiu - 14-17 XII 2014r. Prowadzący: o. Kuśmierski OP.
sobota, 6 grudnia 2014
"Podróż do Nowej Ziemi" Terrence'a Malicka
Jestem oczarowany tym filmem.
Co jest tytułową podróżą? Sprawa nie wygląda tak prosto. Początkowo wydaje się, że jest to wyprawa Anglikówdo nowo odkrytych ziem amerykańskich. Jednak w trakcie oglądania sprawy zaczynają się przedstawiać inaczej.
Przede wszystkim, ten film jest o tematyce religijnej, co może umknąć podczas nieuważnego seansu.
Podróżą, moim zdaniem jest droga bohaterki (Pocahontas, choć jej imię nie jest explicite w filmie wspomniane) do Boga. Wielokrotnie w filmie modli się do Matki, chce wiedzieć, gdzie Ona mieszka...
Ale po kolei....
Pocahontas zakochuje się w Agliku, John'ie Smith'sie. Ta miłość sprawia, że zostaje odłączona od swojego plemienia i przyłącza się do Anglików. Smith ją jednak zostawia, wypływa na morze zostawiając fałszywą informację o tym, że umarł.
Pocahontas wiąże swoją relację ze Smithem z wolą Matki, nawet nazywa go w modlitwie bogiem... Po porzuceniu żeni się z innym paniczem, ale nie czuje miłości do niego. Pod koniec filmu spotyka się ponownie ze Smithem lecz spotkanie nie wywołuje w niej więcej emocji.
W końcu umiera. w drodze morskiej pomiędzy Anglią a Ameryką.
Film ten pokazuje, jak Bóg prowadził Pocahontas. Ożenek z Anglikiem wiązał się z przyjęciem chrztu - lecz nie prowadzono żadnekj katechizacji, kobieta modliła się do Matki i Słońca. Dla Boga nie była to jednak przeszkoda by poprzez wydarzenia życiowe nie objawić jej Siebie.
Kobieta odkrywa wolę Bożą w miłości. Postanawia iść za głosem serca i stawia ją wyżej niż obowiązki plemienne - w efekcie czego zostaje wydalona z wioski i traci pozycję księżniczki i staje się nikim w osadzie Anglików. To jest bardzo chrześcijański motyw filmu - Chrześcijański Bóg także każe postawić wszystko na miłość i on też stracić wszystko dla Niego.
Całą jej motywacją była miłość do Johna - ale i on ją porzuca, co jest kolejnym elementem Bożej pedagogiki. Można powiedzieć, że Smith odegrał w jej życiu rolę Mojżesza, wyproawdził ją z jej Egiptu i dał przedsmak spełnienia, lecz tak jak Mojżesz, nie wprowadził jej do Ziemi Obiecanej.
Pocahontas-Rebeka pragnęła poznać, gdzie mieszka Matka... Pod koniec filmu stwierdza, że wie już, gdzie mieszka... Wg mnie zrozumiała, że Matka nie mieszka nigdzie na Ziemi w tym życiu, nie da się jej znaleźć. Do Nowej Ziemi weszła Rebeka dopiero umierając.
Co jest tytułową podróżą? Sprawa nie wygląda tak prosto. Początkowo wydaje się, że jest to wyprawa Anglikówdo nowo odkrytych ziem amerykańskich. Jednak w trakcie oglądania sprawy zaczynają się przedstawiać inaczej.
Przede wszystkim, ten film jest o tematyce religijnej, co może umknąć podczas nieuważnego seansu.
Podróżą, moim zdaniem jest droga bohaterki (Pocahontas, choć jej imię nie jest explicite w filmie wspomniane) do Boga. Wielokrotnie w filmie modli się do Matki, chce wiedzieć, gdzie Ona mieszka...
Ale po kolei....
Pocahontas zakochuje się w Agliku, John'ie Smith'sie. Ta miłość sprawia, że zostaje odłączona od swojego plemienia i przyłącza się do Anglików. Smith ją jednak zostawia, wypływa na morze zostawiając fałszywą informację o tym, że umarł.
Pocahontas wiąże swoją relację ze Smithem z wolą Matki, nawet nazywa go w modlitwie bogiem... Po porzuceniu żeni się z innym paniczem, ale nie czuje miłości do niego. Pod koniec filmu spotyka się ponownie ze Smithem lecz spotkanie nie wywołuje w niej więcej emocji.
W końcu umiera. w drodze morskiej pomiędzy Anglią a Ameryką.
Film ten pokazuje, jak Bóg prowadził Pocahontas. Ożenek z Anglikiem wiązał się z przyjęciem chrztu - lecz nie prowadzono żadnekj katechizacji, kobieta modliła się do Matki i Słońca. Dla Boga nie była to jednak przeszkoda by poprzez wydarzenia życiowe nie objawić jej Siebie.
Kobieta odkrywa wolę Bożą w miłości. Postanawia iść za głosem serca i stawia ją wyżej niż obowiązki plemienne - w efekcie czego zostaje wydalona z wioski i traci pozycję księżniczki i staje się nikim w osadzie Anglików. To jest bardzo chrześcijański motyw filmu - Chrześcijański Bóg także każe postawić wszystko na miłość i on też stracić wszystko dla Niego.
Całą jej motywacją była miłość do Johna - ale i on ją porzuca, co jest kolejnym elementem Bożej pedagogiki. Można powiedzieć, że Smith odegrał w jej życiu rolę Mojżesza, wyproawdził ją z jej Egiptu i dał przedsmak spełnienia, lecz tak jak Mojżesz, nie wprowadził jej do Ziemi Obiecanej.
Pocahontas-Rebeka pragnęła poznać, gdzie mieszka Matka... Pod koniec filmu stwierdza, że wie już, gdzie mieszka... Wg mnie zrozumiała, że Matka nie mieszka nigdzie na Ziemi w tym życiu, nie da się jej znaleźć. Do Nowej Ziemi weszła Rebeka dopiero umierając.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)