Ostatnio dużo się zawstydzam. Ot tak, idę ulicą i czuję wstyd. Sam nie wiem z czego. Pewne przyczyny niby sobie nazywam, ale i tak ciężko mi zamknąć to w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy.
Najsensowniejsze, co udaje się wymyślić w tej sytuacji to wstydzić się dla wstydu samego. Nie potrafię go odrzucić, zatem robić z tego atut "wstydzić się, żeby poczuć się zawstydzonym". No, bo przez lata miałem chyba deficyt tego uczucia, teraz trochę napada mnie znienacka z siłą wodospadu :)... no to chyba dobrze.
Wstyd dzisiaj jest zdecydowanie niedoreklamowany. Nadmierna wstydliwość jest, oczywiście zła i szkodliwa, ale samo w sobie uczucie ma wiele barw, również takie przyjazne człowiekowi, choć niezbyt trendy w XXI wieku.
Jest też podobno film o tytule "Wstyd", ale ja nie o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz