Nowy Superman. Ale czy rzeczywiście Superman? On tak jest nazwany przez innych, przez Lois przede wszystkim...
...na początku mamy planetę Krypton, bohater rodzi się jako Kal, syn Ela...
Cała planeta wyobraża, jak ja to odczytuję, stan, do którego stopniowo dążymy my, cywilizacja Zachodu. Planeta jest wyeksploatowana do końca i ledwie zipie. Wszelka wolność i indywidualność jest zabita, człowiek jest zredukowany do tego, na co może się przydać społeczności, nie ma wolności, wszyscy są zdeterminowani, ludzie nie rodzą się naturalnie, jedynie są hodowani na plantacjach podobnych do matrixowych. Pokazuje to, do czego prowadzi redukcjonizm osoby, zwłaszcza sprowadzanie poczęcia człowieka do aspektu techniczmego.
No i właśnie, na świat przychodzi Kal-El, niby ktoś z tego świata, ale poczęty w sposób naturalny. Ojciec podkreśla, że on się urodził po to, żeby być wolnym.
Prolog filmu kończy się wraz z zagładą planety Krypton, ocaleńcem z niej jest Kal zesłany na Zeimię a na wygnaniu przetrwał buntownik, generał Zod. Zod i towarzsząca mu Faora reprezetują siły, które sprowadzają istotę bycia człowiekiem do praw ewolucji, brutalnej siły, technicznego redukcjonizmu. Ludzie na ziemi są zagubieni, zalęknieni, nie mają drogowskazu. Clark staje po ich stronie, on reprezentuje to, co najcenniejsze dla nich, daje im nadzieję, wiarę w dobro, staje się dla nich po trochu bogiem.
To jest film o triumfie nadziei, dobra, wartości duchowych nad brutalną siłą praw doboru naturalnego i technicznego redukcjonizmu człowieka.
Ogląda się to ciężko, postać głównego bohatera jest potwornie trudna do przedstawienia. Jest on pokazany jako człowiek zgubiony i na wskroś samotny, retrospektywne sceny, w których pokazuje swoją siłę, wyglądają groteskowo. Ale trzeba brać poprawkę na to, że to film Snydera, "Watchmen" są też pod tym względem ciężkostrawni. Osobiście zacząłem łykać konwencję dopiero w momencie przywdziania stroju przez bohatera, wtedy zrozumiał, że nie on jest inny, nie on jest dziwny czy nienormalny, jest dokładanie taki, jaki ma być i nie musi się przed nikim z tego tłumaczyć - w tym sensie jest "nad"człowiekiem, jego poczucie misji było słuszne, ale musiał cierpliwie czekać na odpowiedni moment. Jedyną osobą, która rozumiała jego wielkość zawczasu była Lois Lane, która niezłomnie dążyła do odkrycia prawdy o Clarku.
No i film ma puentę - kiedy już uratowałem świat, kiedy już wiem, kim jestem, czas znaleźć normalną pracę, zająć się życiem jak normalny człowiek. Już nie mam potrzeby kozaczyć supermęstwem, wiem kim jestem, więc z własnej woli szukam etatu w lokalnej gazecie :). Oto prawdziwy Superman, który rezygnuje z wykorzystywania swoich nadludzkich mocy, to jest prawdziwa siła i wolność w człowieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz