za frondą.pl
pojęcie „heroicznej cnoty”, które zakazuje popełniania cudzołóstwa i
innych seksualnych grzechów jest niedoścignionym ideałem i nie jest
przeznaczone dla „przeciętnego chrześcijanina”.
Ta wypowiedź jest dziwna na wielu poziomach.
Po pierwsze, nie cudzołożenie to nie heroizm, tak samo jak nie zabijanie.
Po drugie, właśnie ciągle mówią, że każdy chrześcijanin ma być święty, że każdy ma być heroiczny. Tak mi przynajmniej zawsze wykładano ostatni Sobór. I tak rozumiem Biblię. Chrześcijanin nie ma być przeciętny, ale właśnie heroiczny.
Z tym, że powtórzmy jeszcze raz - nie popełnianie grzechu cudzołóstwa nie jest niedoścignionym ideałem.
Więc jak bym wziął tę wypowiedź serio, to bzdura.
Ale może... może to próba poszerzenia chrześcijaństwa, katolicyzmu. Może to zaakceptowanie faktu, że wiele małżeństw jest tylko formalnie katolickich i nie przykładanie do nich takich wymagań, jak by były faktycznie katolickie.
Może to "cwany jezuicki spisek", który ma na celu ponownie uczynienie chrześcijaństwa podstawą kultury Europy. Przed wiekami mieliśmy porządek feudalny z papieżem jako kluczowym graczem i władcą. Teraz mamy zdechrystianizowaną demokrację, może trzeba się zniżyć do jej poziomu, żeby w przyszłości się podniosła i będziemy mieli nowe "Christianitas".
Może.
Tymczasem wygląda, że moim azylem będzie Trydent. Ja bardziej tak rozumiem wiarę, czuję się powołany raczej do "naprawiania" niż "zarzucania" sieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz