Film taki sobie - ale ciekawy konflikt. Bohater grany przrez Deppa przenosi umysł do komputera, jest w świecie cybernetycznym i zaczyna działać po swojemu. Ogólnie intencje ma dobre, pomaga ludziom, leczy, sprowadza technikę do tego, by usprawnić ludzkość, służyć przyrodzie. Zmilitaryzowana ludzkość pod przywódctwem Morgana Freemana w końcu go pokonuje. Ostateczna interpretacja była taka, że ten "cyber-bóg" był dobry, a ludzkość bała się tego, co obce.
Ja się z taką interpretacją nie zgadzam. Owszem, robił dużo dobrego i ludzie może nadmiernie się go obawiali - z tym, że przy okazji zniewalał ludzi. Lecząc ich włączał ich do "kolektywnego umysłu", dehumanizował ich, de facto zabijał - stawali się częścią jego. Czyli utopijny totalitaryzm - budujemy szczęście świata zabierając ludziom ich tożsamość i wolność. Nawet jeśli przemocy poza tym nie widać, jest to wizja iście szatańska i na wskroś zbrodnicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz