Zastanawia mnie, jaką opcję polityczną wybierać jako katolik i konserwatysta.
Po ludzku wydaje się, że naturalne byłoby popieranie "cywilizacji łacińskiej". Z tym że nowożytna Europa się jej wyrzekła w imię kultu przyjemności. Wartości chrześcijańskie zostały odrzucone, Europa gnije teraz w kryzysie również idei. Schyłek cywilizacji.
Niby Kościół Franciszkowy, odnowiony próbuje tchnąć w nią nowego ducha... ale ja się z tak rozumianym postępem nie utożsamiam. Może kiedyś dojrzeję... znaczy chrześcijanie robią dobrą robotę, ale to nie moje. Ja tęsknie do Europy Christianitas, której już nigdy nie będzie.
USAńcy niby mają więcej werwy, ale też zdają się powoli tonąć w dobrobycie i też ich czas przemija. W sumie sojusz USA-Izrael-GB brzmi fajniej niż Niemcy-Rosja-Francja, na ale...
Najbardziej zabawni są polscy katolicy-patrioci wspierający Putina. W sumie gadane ma i jest sprawny w działaniu, ale no ja proszę. Rosja to i tak słabak. A do tego ten konserwatyzm niby jego bardzo użytkowy - w Rosji jest więcej legalnych aborcji niż średnia UE. W sumie wybór między Zachodem a Rosją to jak wybór między dżumą a cholerą.
Wszystko wskazuje na to, że nadchodzi czas Chin. Jeszcze nie teraz, ale za lat dziesiąt... Do tego ideologia konfucjańska jest megakonserwatywna. W zasadzie, gdyby się Chiny nawróciły na katolicyzm i byśmy ich skolonizowali kulturowo, mógłbym się im wysługiwać z przekonaniem :).
Choć mimo wszystko, jakoś tęsknie za chrześcijańską Europą, z którą można by było się utożsamiać... Może to nie mrzonki teraz tak bardzo, może trzeba zaufać Franciszkowi i jemu podobnym? Europa nie ma szans na bycie potęgą gospodarczą, ale jak zacznie od potęgi ducha, kto wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz