Ostatnio nieco studiuję filozofię św. Tomasza. Ot taki post, by przelać parę notatek.
A zatem, są byty. Byt = ens. Byt to jest to, co jest. My wiemy, że jest, ponieważ go postrzegamy, ale nie jest dlatego, że go postrzegamy, ale możemy postrzegać dlatego, że jest.
Jest pojęcie pokrewne - substancja. to chyba nie to samo co byt, ale blisko. Załózmy teraz, że jest równy bytowi.
Substancja to złożenie formy i materii. Forma to na przykład jakaś klasa, to, co wspólne dla wszystkich indywiduuw, materia to, co wyróżnia indywiduum spośród innych o tej samej formie.
W substancji możemy określić to, co należy do jej istoty i to, co jest jej przypadłością. Istotą substancji "człowiek" jest "zwierzę rozumne" a przypadłością np. posiadanie rąk.
Istota jest bardzo ważna dla określenia substancji, ale jest coś jeszcze. Istnienie, esse, istnienie samo w sobie. Kiedy mówię, że jestem człowiekiem - "jestem" odnosi się do człowieka. Kiedy mówię jednak "jestem" - dotykam jakiejś tajemnicy - istnienia, które wymyka się rozumowi.
Arystoteles podobno nie zajmował się kwestią istnienia, dla niego oba "jestem" nie różnią się szczególnie.
Awicenna dostrzegał to, że istnienia nie można utożsamić z istotą i że nie ma go w istocie. Uznał je za przypadłość substancji.
Awerroes polemizował z nim - istnienie jest czymś doniosłym, bliskie sercu substancji, nie godził się na uznawanie go za jedynie przypadłość - ale jemu istnienie zlewało się z istotą.
Św. Tomasz za Awicenną uznawał, że istnienie nie należy do istoty - ponieważ istota należy do porządku możności, a istnienie do porządku aktu. Jednak tak samo jak Awerroes nie zaliczał go do przypadłości.
Wniosek - isntnienie nie jest w samej substancji, ale niejako jest dane z zewnątrz.
Co dalej?
Jestem, który jestem.
Ale mogłem coś pomieszać, nie jestem filozofem, zaczynam poznawać tomizm ostatnio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz